Spodnie, garnitur, akcja!

Kobieca emancypacja uwidacznia się w słowach, działaniach, ale i symbolicznych gestach, gdzie kwestia ubioru stanowi jeden z nich. U schyłku XIX wieku wszelkie komplety przybierające formę spodni oraz marynarki zarezerwowane były dla panów. Dostępny im wachlarz możliwości rozpoczynał się na fraku, żakiecie i surducie, kończył zaś na mniej formalnym garniturze. Kiedy mężczyźni dywagowali, który zestaw dopasować do konkretnej pory dnia, wizerunek kobiety w zabudowanej sukience uchodził za jedyny adekwatny. Sytuacja ta za sprawą pewnych buntowniczek miała szansę się jednak zmienić.  

Obalenie utartych schematów wymagało śmiałości oraz sprytu, które to cechy doskonale opisują pisarkę George Sand. Życiowa partnerka Fryderyka Chopina już w osiemnastym stuleciu decydowała się na typowo męskie atrybuty jak cylinder, laska, cygaro. Naśladując płeć przeciwną prowokowała, ale i zwracała uwagę na wygodę czy praktyczność takiego stroju. Chociaż wywoływało to grymas u pianisty, sama Sand wskazywała, iż czuje się wówczas bezpiecznie i komfortowo. Kilkadziesiąt lat później potrzebę równości pomiędzy płciami manifestowały liczne sufrażystki.  Upominając się o prawa wyborcze, pod suknie zakładały i spodnie.

Przewrotnym jest, że zmiana systemowa nieraz wyprzedza tę kulturową. Możliwość do głosu więc panie zdobyły, ale oczekiwania względem ich wyglądu miały dopiero ewoluować.   


Dolna część garderoby budziła liczne kontrowersje przez cały XX wiek, a krystalizowanie się damskiej wersji garnituru to proces szczególnie rozpięty w czasie. Pierwsze jego wersje przybierają postać żakietu do kompletu z garsonką, które Gabrielle Chanel zaprezentowała w roku 1914. Nie krępował on ruchów, był prosty i stosowny. Spodnie wciąż uchodziły jednak za nieadekwatne. Katharine Hepburn oraz Marlene Dietrich jako jedne z pierwszych publicznie zasygnalizowały, iż do spódnic ograniczać się nie zamierzają. W marynarkach pokazywały się zatem regularnie, także w okolicznościach zupełnie prywatnych. Taki styl informował masy, że można żyć inaczej. Alternatywnie, lecz nadal wdzięcznie. W zgodzie ze sobą i duchem czasów.   

Wydawać by się mogło, iż funkcjonalne konsekwencje wojny zdołały ugruntować pozycję spodni wśród społeczeństwa kobiet. Zaangażowane w pracę fizyczną jak i biurową regularnie skłaniały się ku bardziej swobodnemu strojowi. Jednak zmęczenie okresem niedostatków dało o sobie znać i to proporcje zaproponowane przez Christiana Diora dominowały w kolejnych latach. Doskonale skrojona talia w towarzystwie sięgającej łydek spódnicy. Oto sylwetka, którą jedni pokochali, inny skrytykowali, ale finalnie i tak konsekwentnie reinterpretowali.   

Szansa dla damskiego garnituru pojawia się w końcu w roku 1966. Wizjoner Yves Saint Laurent trafnie odszyfrowuje widmo zmian, a jego Le Smoking, składający się z rozszerzanych u dołu spodni oraz marynarki zaokrąglającej ramiona, wywołuje poruszenie. Chociaż ubiór stanowi jedynie tło dla trwającej rewolucji obyczajowej, powszechne stają się eksperymenty z kolorem i krojem. Cally Blackman wspomina o modzie, feminizmie i polityce jako o punktach zapalnych w kwestii mobilizacji społecznej. W rzeczy samej, w latach 60 bliskość tych elementów zapoczątkowała głośne manifesty wzywające do negocjowania swoich granic. Zwiastowała początek końca dla podziałów na to co męskie i żeńskie.  

Obecnie budowanie wizerunku w odniesieniu do tradycyjnej garderoby mężczyzn wydaje się być ideą archaiczną, lecz w czasach, kiedy egalitaryzm nadal raczkował, takie działania mówiły wiele o kobiecych ambicjach i pewności siebie. W latach 80 garnitur noszony przez panie przestał w końcu dziwić, zaczął budzić respekt. Na rynku pracy dopełniał ich wizerunek jako osób kompetentnych. Spodnie zadomowiły się w szafach obu płci.  

Codzienność schyłku XX wieku nie była nareszcie obwarowana tak licznymi restrykcjami obyczajowymi jak wcześniej. Wygląd stał się swobodniejszy. Jeśli marynarka, to niekoniecznie wełniana. Barwy eleganckich zestawień to już nie tylko szarości i czernie. Pojawiają się wzory, inspiracje florystyczne, motyw paisley

Współczesne krawiectwo żongluje krojem. Niektóre fasony dodają objętości i ukrywają sylwetkę, która znajduje pod nadmiarem materiału schronienie. Inne wręcz przeciwnie, akcentują poszczególne części ciała poprzez wąski mankiet, dopasowaną nogawkę. Oferty domów mody diametralnie różnią się pod tym względem, gdyż wypracowany przez nie wizerunek skupia się na innych wartościach i odmiennym typie klienta. Zarysowana talia jest domeną McQueena, a lejącą sylwetkę proponuje Peter Do. Kontrolowany luz znajdziemy u Armaniego, podczas gdy nonszalancję kojarzymy z przedsiębiorstwem Gucci.   

Spodnie przez lata były postrzegane jako atrybut jednoznacznie męski. Noszone przez panie, długo stanowiły jedynie manifest ideologiczny. Aktualnie upowszechniły się u obu płci, co jest wysiłkiem pokoleń oraz przeplatających się okresów buntów, rewolucji i zmian. Są niezbitym dowodem na to, jak ważną rolę w psychice pełni strój. Potrafi w niedający się wypowiedzieć słowami sposób wywrzeć wrażenie na osobie trzeciej, a co ważniejsze, podbudować własną wiarę i pewność siebie. Taką funkcję początkowo pełnił i damski garnitur, który dziś szczęśliwie przybiera mrowie innych znaczeń. Podkreśla przecież nie tylko wolę równości, ale jest odzwierciedleniem nastroju, potrzeby komfortu. To płótno dla nowej ekspresji kobiecości i nieodkrytych dotąd jej ram.

Komentarze